Miałam za mało na głowie

Miałam za mało na głowie, to do nie zakończonego remontu domu dodałam sobie ogród.

A jak jest ogród to jest i podlewanie. Zdecydowałam się na podlewanie ze studni (raz że taniej, dwa, że do odwołania w Brwi nie zakładają podliczników do podlewania ogrodu). Ogród został podzielony na cztery sekcje, z których każda jest podlewana z odrębnego obwodu nawadniającego. Już wiadomo, że tych sekcji jest za mało i trzeba dołożyć piątą (a może i szóstą). Przeszkadzają rogi, zakola i rosnący za domem centralnie spory bukszpan.

Dopóki tego się nie zrobi, latam i przestawiam zraszacze, tak by wszystko się podlało. I zamiast nadrabiać kinowe zaległości, gnam do domu pilnować podlewania ogrodu.

Jak by tego było mało, moja studnia jest mało wydajna, więc pomiędzy podlewaniem poszczególnych sekcji trzeba robić przerwy, tak by dać jej chwile wytchnienia. Nie byłoby to żadnym problemem, gdyby nie to że nie wszyscy, tak jak ja, zasypiają po przyłożeniu głowy do poduszki i przesypiają noc snem zabitego susła. Są i tacy co śpią snem zająca na miedzy i do takich – jak się okazało – należy rodzina mojego sąsiada. Poprosili mnie, by pompa nie chodziła pomiędzy 22.00 a 9.00 rano. Wyprosiłam by przez najbliższy miesiąc zgodzili się na 8 rano, potem już nie będę musiała codziennie podlewać, wiec jakoś się do 22 zmieszczę. Wprawdzie podlewanie nad ranem jest najlepsze, bo ziemia nie jest nagrzana, ale co robić.

Aby nie zwariować pozwoliłam sobie na szczyptę „szaleństwa” i pojechałam na jeden dzień na działkę Joluśki.

Joluśka też ma swoje z fachowcami. Chciała przenieść bramę i fachowiec ją przeniósł, tyle że zaraz potem zniknął. I stoi sobie teraz taka samotna brama w polu.

Plan był taki by w niedzielny poranek pochodzić po giełdzie w Słomczynie i poszukać ładnych drobiazgów do domu. Ale akurat w niedzielny ranek mżyło i nic z tego nie wyszło. Jako nagrodę pocieszenia dostałam od Joluśki trzy szklane lichtarzyki.

Coraz częściej tematem wieczornych rozmów jest zbliżająca się starość i pytanie jak my sobie z tym wszystkim same damy radę. Ceny usług tak poszybowały w górę, że na emeryturze fachowcy będą poza naszym zasięgiem. Jak będziemy starsze, to nawet takie gadżety jak kółka do przesuwania mebli (podpatrzyłam u Joluśki – rewelacja!) nam nie pomogą.

I nawet jak się nic nie będzie psuło (a wiadomo, że będzie), to ktoś rynny wyczyścić musi …

A tak na marginesie – boję się, że ta moja dbałość o ogród obróci się przeciwko niemu. Po tym jak od nadmiaru wody padło geranium, po powrocie od Joluśki przywitała mnie padnięta diffenbachia.

Na pierwszym planie coś co ma być kamizelką.

3 uwagi do wpisu “Miałam za mało na głowie

  1. Też zaczęliśmy korzystać z naszej studni ( na rancho pod wieczór w upalne dni ciśnienie wody jest beznadziejne).
    ładne drobiazgi mnie rozwaliły 🙂 właśnie to jest cel minimalizmu aby móc kupować nowe, co już stwierdziłam.
    Mam pomysł na fachowców – na rancho zaprzyjaźniamy się z dziećmi Boba, jak dopadnie nas niemoc i demencja a damy radę na działkę jeździć to one akurat dorosną. Tak w ogóle fachowcy są tylko do dużych i intratnych robót, zrobienie 15 mkw gresu raczej jest bylejakim interesem dla tych co jeszcze nie zwiali na zachód.

    Polubienie

  2. Myślę, że Pani podlewanie ogrodu z pewnością nie przyniesie mu szkody, jeżeli chodzi o obecną pogodę. Czy zastanawiała się Pani nad zbiornikiem do gromadzenia deszczówki?

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.